Menu
Historia

Jeśli ktoś chce odnaleźć szkołę w Prudziszkach , niech odnajdzie biegun polskiego zimna-miasto Suwałki i powędruje 7km w kierunku Jeleniewa. Przy drodze zobaczy zieloną drewnianą szkołę.

„Szkołę w Prudziszkach zbudowano jeszcze przed wojną. Decyzję podjął sołtys Makowski [...].Drewno na szkołę woziła cała wieś, pomogli prawosławni, którzy mieli specjalną piłę, budowali nieomal wszyscy z Prudziszk i sąsiednich wsi. Budynek stanął w dwa lata. Pierwszą nauczycielką była Władysława Jagłowska, młoda, energiczna, nosiła się krótko jak na tamte czasy i jeździła na motorze”. Uczniów było około siedemdziesięciu. „ Gdy wybuchła wojna Władysławę Jagłowską wywieziono na roboty. Sołtys Makowski zginął powieszony podczas publicznej egzekucji za pomoc udzieloną partyzantom. Do szkoły wprowadzili się Niemcy, a gdy dotarł tu front, zaczęli budynek rozbierać, bo potrzebowali materiałów dla umocnienia bunkrów. Zerwali dach i już zaczynali zabierać się za ściany. Po wojnie została ze szkoły ruina.

Wieś znowu woziła drewno i bez niczyjej pomocy wyremontowała budynek. Któryś z rodziców cudem zorganizował poniemieckie ławki. Nauczycielkami zostały dwie repatriantki z Wilna. Przez pierwsze lata najgorszej biedy wieś nosiła im jajka, ser, warzywa, co kto miał.

- Pamiętam te poniemieckie ławki- mówi Maria Bagińska, która uczyła w Prudziszkach od 1968 do1980 - Tak skrzypiały, że lekcji nie można było prowadzić. Znałam ze studiów wojewodę, byliśmy na ty. No i załatwiłam nowe ławki, szyby i piękną szafę do kancelarii.” Idąc śladem ławek trzeba dopowiedzieć, że dziś uczniowie siedzą przy pięknych pojedynczych ławkach -„biurkach”- jak sami mówią.

Wiele lat w szkole pracowała Alicja Dorochowicz, która także i tu mieszkała. Pani Alicja jest dyrektorem szkoły w Jeleniewie, ale nadal chętnie odwiedza Prudziszki.

Od 1998 roku rozpoczęła się wojna mieszkańców wsi z władzami o szkołę. W roku 2004 rodzice rozpoczęli strajk okupacyjny, sami usiedli w ławkach i nie opuszczali ich przez tydzień.

Powstał wielki artykuł pt. „Zielona szkoła” w Polityce o „ maleńkiej szkole istniejącej wbrew wszystkiemu. Jak okruch utopii trochę nie z tego świata i nie z tego czasu”.

-„ Powiedziałem młodym, twardo opór stawiajcie, bo to nasze i żadnej gminie nic do tego” - wspomina Kazimierz Makowski. Szkoła została uratowana, ale nie na długo. W 2005 roku gmina stwierdziła, że koszty utrzymania są zbyt wysokie. Rodzice znów strajkowali. Nieoczekiwanym sprzymierzeńcem stał się wójt gminy Jeleniewo, Sławomir Bielski. To on swoim samochodem zawiózł rodziców do Łomży, gdzie zostało podpisanie porozumienie i Prudziszki stały jedną ze szkół prowadzonych przez Społeczno – Oświatowe Stowarzysznie „ Edukator”. Prezesem „Stowarzyszenia „ jest pani Barbara Kuczałek, a dyrektorem pan Bolesław Grabowski - ludzie pełni energii, dynamiczni i zaangażowani w sprawy szkół.

Jestem dyrektorem trzyklasowej szkoły podstawowej od 1 września 2005 roku. Zostałam zatrudniona w przeddzień rozpoczęcia roku szkolnego. W pierwszym dniu nauki odwiedził nas redaktor z prasy lokalnej, gośćmi na Wigilię byli redaktorzy z „Radia 5”.

Zdjęcie naszego budynku można zobaczyć w podręczniku gimnazjalnym „Wiedza o społeczeństwie” ( Wyd. O-P-E-RON). Na stronie 25 przeczytać należy komentarz: „Szkoła w Prudziszkach. W małych miejscowościach szkoły odgrywają nie tylko rolę edukacyjną, lecz są także centrum życia społeczno-kulturalnego. Odbywają się w nich między innymi imprezy kulturalne i zebrania mieszkańców.”

Należy jeszcze dodać, że tu mieszkańcy spotykają się także w pierwsze piątki miesiąca na mszy świętej. To był pomysł pani Elżbiety Makowskiej. I chociaż już dzieci państwa Makowskich uczą się w Jeleniewie, to nadal przychodzą na mszę świętą. Jak to się odbywa? Na dwie godziny przed mszą przychodzą rodzice, wynoszą ławki, przykrywają regały i ustawiają krzesła. Przychodzą starsi i młodzi. Współorganizatorką jest katechetka, pani Grażynka. Mszę odprawia ksiądz Waldemar z parafii Bożego Ciała z Suwałk.

Nasze skromne progi odwiedził biskup Edward Mazur. Byliśmy na spotkaniu w Jaśkach z kandydatkami na miss świata i wręczaliśmy im maskotki z „Edukatora”.

W szkole działa od dwóch lat Wiejski Ośrodek Edukacji Przedszkolnej. Początki były trudne, rodzice nie chcieli przyprowadzać maluchów uważając, że „mają jeszcze czas na naukę.” Teraz zapisanych jest 14 dzieci i istnieje lista rezerwowa. „Projekt w jakim bierzemy udział zakłada, że powinno być w grupie dziesięcioro dzieci, ale nie można odmówić dzieciom”- mówi nauczycielka WOEP pani Danusia. Wszystkie dzieci bardzo chętnie przychodzą do przedszkola, bo jest ono wyposażone w nowoczesne meble i piękne edukacyjne zabawki przywiezione przez „Edukatora”.

Pani Danusia przywiozła ze sobą „posag”- dorobek swoich 30 lat pracy. Są to kolorowanki, zabawki, książeczki. Dzieci są uśmiechnięte, rozbawione, samodzielne. Rodzice żałują, że zajęcia trwają tylko trzy razy w tygodniu po 6 godzin. Przydałoby się cały tydzień – marzą.

Obok w dwóch pomieszczeniach odbywają się lekcje. Uczniów jest niewielu, tylko dziesięciu. Wszyscy uczą się chętnie i osiągają bardzo dobre wyniki i zawsze mają odrobione prace domowe.

Tworzymy rodzinę, bo w szkole jest jak w domu. Dzieci zawsze mają kanapkę, a nauczyciele przygotowują ciepłe picie- herbatkę z sokiem lub cytryną. Tu nikt nikogo nie przezywa, nie bije. Starsi opiekują się młodszymi. Lubią ze sobą rywalizować. W zeszłym roku szkoła stawiała na ortografię, a w tym jeszcze na matematykę. Na koniec roku zawsze są nagrody. Nikt z nas nie ma kompleksów.

Wiemy, że uczniowie z naszej szkoły uczą się świetnie, kiedy trafiają do klas czwartych. Na ogół kontynuują naukę w sąsiedniej szkole w Jeleniewie, ale także idą do suwalskich szkół. Nasi uczniowie chętnie nas odwiedzają, czasami również przychodzą, bo uczy się tu ich rodzeństwo.

Mieszkańcy Prudziszk kochają swoją małą zieloną szkołę i chcą, aby służyła następnym pokoleniom. To jest ich szkoła.